Jak spełniło się moje marzenie, czyli relacja Huberta z wyjazdu do Paryża.
21 września podjechał pod nasz dom samochód Fundacji „Mam Marzenie”. Dojechaliśmy nim na dworzec w Berlinie, który okazał się ogromnym, nowoczesnym budynkiem. Były tam galerie handlowe, stacja metra i czteropoziomowe perony.
Niestety, niemieckie koleje trochę mnie zawiodły. Nasz pociąg miał spóźnienie, a w kuszetce, wbrew zapewnieniom niemieckiej obsługi, nie można było przejechać wózkiem. Jak to zwykle bywa, musiałem więc skorzystać z rąk mojego taty. Noc spędziliśmy w podróży. Rankiem „konduktor” zaprosił nas na śniadanie. Po godzinie dojechaliśmy do Paryża. Gdy wydostaliśmy się już z pociągu, co okazało się nie lada wyczynem, zobaczyłem stojącego przy tym samym peronie TGV. Przyznaję, że zrobił na mnie wrażenie. Później okazało się że na sąsiednich peronach stały aż trzy takie składy.
Taksówką przystosowaną do przewozu osób niepełnosprawnych udaliśmy się do wynajętego wcześniej przez Fundację mieszkania. Popołudnie spędziliśmy na pikniku w pobliskim parku w towarzystwie Pani Eweliny i jej syna. Pani Ewelina to Polka mieszkająca w Paryżu, która pomaga Fundacji w marzeniach paryskich.
Następny dzień przeznaczony był na Luwr. Dotarliśmy do muzeum, spacerując ulicami Paryża i brzegiem Sekwany. To właśnie wtedy zobaczyłem po raz pierwszy wystający w oddali kawałek wieży Eiffla.
Dziedziniec Luwru jest ogromny, a szklana piramida, trochę nie pasująca do otoczenia, wywarła na mnie duże wrażenie. W muzeum zobaczyłem Mona Lisę i Kodeks Hammurabiego oraz wiele innych ciekawych i dziwnych zarazem dzieł sztuki. Liczba sal wystawowych jest tak ogromna, że łatwo się tam zgubić. Na szczęście czuwająca Pani Joasia była zawsze z nami.
Wieczór, a w zasadzie już noc spędziliśmy na Wieży Eiffla. Dano nam nadzieję wjazdu na samą górę, jednak żadne francuskie procedury nie przewidują takiej możliwości. Byłem zawiedziony i trochę zły. Wytłumaczona nam, że powodem nie przepuszczania osób na wózkach jest zawodna winda, która psuje się średnio trzy razy w roku. Ewakuacja odbywa się wtedy po schodach, których nie może pokonać osoba niepełnosprawna czy małe dziecko. Wjechaliśmy jednak na środkową platformę, skąd roztaczał się przepiękny widok oświetlonego nocą Paryża. Udało nam się zobaczyć aż trzy pokazy świateł, podczas których cała wieża błyszczy. Na nocleg wróciliśmy późną nocą.
W Paryżu miałem też okazję pojechać metrem bezzałogowym, czyli takim, które nie ma maszynisty. Można tam usiąść zupełnie z przodu i obserwować drogę do następnej stacji. Przyznaję, że metro to było dla mnie niezłe przeżycie, a moja fascynacja budziła podziw innych pasażerów.
Następnego dnia zwiedzaliśmy katedrę Notre Dame, która okazała się o wiele większa niż to sobie wyobrażałem. Z pomocą taty miałem możliwość okrążyć ją dwa razy – raz dokładnie oglądałem, a drugi raz fotografowałem wszystko co się dało. Zdziwiła mnie duża liczba naw bocznych, a kolorowe witraże zachwycały.
Ostatnim przemiłym i niezapomnianym akcentem naszej wspaniałej wyprawy był spacer Polami Elizejskimi w kierunku Łuku Triumfalnego. Była śliczna pogoda, chociaż, jak się później okazało, nad miastem unosił się smog, który pewnie był jednym z powodów tego, że zachorowałem. Miałem jeszcze jednak możliwość zobaczenia i podziwiania pięknego widoku Paryża ze szczytu Łuku, skąd widać Wieżę Eiffla, Mały Łuk koło Luwru oraz Nowy Łuk wzniesiony w nowoczesnej dzielnicy miasta.
Tego dnia realizacja moich marzeń musiała się zakończyć. Jak najszybciej trzeba było organizować powrót do domu, gdyż zachorowałem. Mam nadzieję, że TGV ciągle na mnie czeka i kiedyś jeszcze nim pojadę.
Dziękuję bardzo wszystkim, którzy przyczynili się do spełnienia mojego marzenia. Pozdrawiam.
Hubert